Gdy któregoś wieczora, kiedy Bax leżał w pokoju służąc jako futrzak naszemu synkowi, mąż powiedział -pomyśl jak pięknie wyglądałaby, taka dwójka - Bax i suczka, wpadłam nieco w panikę. Nasz synek miał dwa lata, moje życie mogło zacząć się porządkować, a tu perspektywa szczenięcia, które trzeba karmić 5 razy, uczyć porządku, a gdy podrośnie to do czesania będzie dwa razy tyle futra....
Każdy, kto decyduje się na szczenię musi o tym pamiętać, że to jest drobna cena, jaką trzeba ponieść, aby gdy pies dorośnie móc się z nim z dumą pokazywać, aby przypilnował nasze dzieci bawiące się na podwórku, albo był naszym osobistym terapeutą, gdy dopadnie nas chandra. Bo to wszystko i jeszcze więcej potrafią nasze ukochane nowofundlandy. Ja już o tym wszystkim wiedziałam. Zapewne, dlatego perspektywa pracy, jaką trzeba włożyć, by nasze szczenię wyrosło na uwielbiającą nas "bestię" nie wydała mi się jednak taka straszna.
Pomyśleliśmy o suczce z hodowli Wichrowe Łąki - ale tam szczeniąt można się było spodziewać dopiero za kilka miesięcy, na początku lata. Tak długo czekać nie mogliśmy. W grudniu dzwonimy do hodowli Kąpielisko Marzeny. Rozmawiam z panem Wiechem. Okazuje się, że ich Ibra oszczeni się w połowie stycznia. Decydujemy się czekać na suczkę z tego miotu. Wydzwaniamy do nich, co kilka dni, aby dowiedzieć się o zdrowie Ibry i porozmawiać o nowofundlandach. Naszą małą damę - jak o Lunie mówi nasz synek znamy od pierwszych dni po urodzeniu. Pierwszy raz zobaczyliśmy ją tego dnia, gdy zaczęła otwierać oczy.
Luna była dużym, silnym szczenięciem, odważnym i pewnym siebie. Była taka, jaką sobie wymarzyliśmy. Do państwa Wiechów mieliśmy blisko, a Oni byli dla nas na tyle mili, że pozwalali nam ją odwiedzać kilkakrotnie. Pod troskliwą opieką mamy Ibry i pani Barbary Wiech, mała rosła jak na drożdżach, a siedem tygodni upłynęło błyskawicznie.
Drogę do nowego domu przespała spokojnie na kolanach, chociaż w pierwszych minutach próbowała wdrapać się do fotelika naszego 2 i półrocznego synka, ku Jego ogromnemu niezadowoleniu. Zresztą ich wspaniała przyjaźń, którą możemy teraz obserwować zaczęła się dopiero, gdy Luna miała kilka miesięcy. Ci wszyscy, którzy zdecydują się na małego niufka, gdy ich dziecko będzie jeszcze tak małe, muszą o tym pamiętać. Nasz synek obiecywał sobie, że Lunka będzie się z nim bawić, a ona potrzebowała sama opieki, chwilami był rozżalony...
Ale gdy wspominam ten okres, myślę, że wzajemny kontakt kilkuletniego dziecka i rozwijającego się psa ma bardzo pozytywny wpływ na nich obydwoje. Łukasz uczył się przy Lunie odpowiedzialności - już nie był najmłodszy, ostrożności - aby nie zrobić jej i sobie krzywdy podczas nieostrożnej zabawy, dzielenia się swoimi zabawkami i wielu innych zdawać by się mogło, oczywistych rzeczy, a o których mamy czasami wrażenie, że i dorośli nie słyszeli.
Luna natomiast musiała zaakceptować swoją podległą Łukaszowi pozycję w "stadzie." Musiała nauczyć się sprawować kontrole nad swoją siłą - w ciągu kilku tygodni ważyła więcej niż nasz synek i panować nad swoimi ostrymi jak igiełki ząbkami. Ta rasa wpływa zresztą dobrze nie tylko na dzieci. Coraz więcej z nas ma nerwową stresującą pracę, kontakt w domu ze spokojnym psem, zdającym się mówić do nas "ja to wszystko rozumiem", potrafi przynieść ukojenie nerwom, a konieczność zapewnienia mu ruchu przegoni od nas jesienną depresję.
Wzruszająca była reakcja Baxa na nowego domownika. Planowaliśmy "zapoznać ich ze sobą dopiero po upływie kilku dni, ale okazało się, że Bax wykorzystał chwilę nieuwagi i w ciągu chwili wywęszył małą w samochodzie. Obwąchiwał ją i lizał przyjaźnie. Przez następne tygodnie nie odstępował jej na krok, spali przytuleni do siebie na legowisku Baxa. Opiekował się nią tak troskliwie, że chyba dopiero wtedy zrozumieliśmy ile miłości jest w tym ogromnym zwierzaku.
Luna jest w tej chwili prawie dwuletnią, dojrzałą suczką - wciąż skorą do zabawy - i taką mamy nadzieję już pozostanie.
|
Rodowód Luny |
|