Wyjazd na lipcowe wystawy w Chorwacji zaczęłam planować jeszcze zimą. I Gloria i Gandalf ukończyli swoje „dorosłe” Championaty Polski i nabrałam ochoty na zaprezentowanie ich w klasie Championów. A dlaczego Chorwacja...no cóż...gdy na dworze leżał śnieg, a buro szare chmury zdawały się opadać na ziemię, to już samo wyobrażenie błękitnego nieba, szafirowego morza i przyjemnego ciepełka poprawiało mi nastrój.
Dla Glorii i Gandalfa to był pierwszy tak daleki wyjazd. Dzielnie znieśli i długą podróż samochodem i wysokie temperatury i codzienne , a raczej „conocne” wystawy – ocena Teriera Tybetańskiego zazwyczaj rozpoczynała się po 22 godzinie :-)
Szczególnie dumna jestem z Glorii i Łukasza, którzy tuż przed północą, pomimo senności i zmęczenia dzielnie prezentowali swoje umiejętności na ringu Młodego Prezentera.
Ale ten wyjazd to nie tylko „ciężka” praca, ale też przyjemności...Morze tak jak tego oczekiwaliśmy było cudownie czyste i przyjemnie ciepłe, skaliste plaże, które tak bardzo lubię spodobały się ku mojej radości, również mojemu synowi...a zabytki no cóż spacer po zabytkowej części Splitu czy Trogir to jak podróż w przeszłość, to po prostu trzeba zobaczyć...jak zwykle próbowaliśmy zatrzymać te wspomnienia na zdjęciach, do obejrzenia których zapraszam...
Uśmiechnięta pomimo zmęczenia twarz Łukasza i uradowane pychole tybetów niezbicie świadczą, że było warto :-)
Zdjęcia
|